Poezja Rainera Marii Rilkego to, mówiąc metaforycznie, pole minowe i ruchome piaski w jednym. Szczególnie zaś jest niebezpieczna dla narcystycznych pięknoduchów, wymuszonych artystów i wszystkich tych, którym pewność siebie odebrała rozum. Źle odczytana, fałszywie zwerbalizowana grozi środowiskowym ostracyzmem, towarzyską banicją i dożywotnią publiczną kompromitacją. Właściwie to powinno się ją omijać jak najszerszym łukiem i uciekać gdzie pieprz rośnie. No właśnie, powinno… W Nowosarzyńskim liceum ktoś jednak wpadł na złośliwy i wywrotowy pomysł i zorganizował – ot – konkurs recytatorski poświęcony, bagatela, właśnie poezji Rainera Marii Rilkego. Ten ktoś musiał chyba mocno zacierać ręce w oczekiwaniu na niezły ubaw. W przemyślnie i sprytnie poukrywane przez niego wnyki złapało się aż dziesięć ofiar. Wśród chcących przemówić słowami wielkiego Poety znalazło się osiem hardych dziewcząt i dwóch gotowych na wszystko chłopców. Podstępny organizator widział już ich wszystkich w roli powoli idących na szafot…Gilotyna jednak – wbrew przewidywaniom cynicznego reżysera – nawet raz nie zazgrzytała. Wydarzył się recytatorski cud. Jakież było zdziwienie sadystycznego organizatora jak ustami ośmiu hardych dziewcząt i dwóch gotowych na wszystko chłopców przemówił do niego sam Wielki Rilke. I nie było w tym nic miłego. Aż mu w pięty poszło…
/T. Pytko/